Sierpień 1920 roku we Włocławku

     Przez cały lipiec 1920 roku nie prowadzono we Włocławku żadnych przygotowań do ewentualnej obrony miasta na wypadek dotarcia w ten rejon kraju wojsk bolszewickich. Mimo względnego spokoju w okresie tym stopniowo nasilała się działalność propagandowa, zarówno władz centralnych, jak i lokalnych, mających na celu wzbudzenie w społeczeństwie regionu i miasta ducha patriotyzmu.

     Ze strony władz wojskowych i cywilnych wydawane były odezwy i apele do ludności całego kraju, odwołujące się do historii i tradycji patriotycznych Polaków, nawołujące do solidarności, poparcia i pomocy przez m.in. wstępowanie w szeregi armii ochotniczej, składanie ofiar pieniężnych na cele wojskowe. Liczne odezwy uświadamiały obywateli o ewentualnych tragicznych skutkach przegrania wojny i mobilizowały do walki z dezercją, szpiegostwem i szerzeniem plotek, które dezorganizowały życie w kraju.

     W podobny sposób atmosferę uniesienia patriotycznego i wiary w zwycięstwo próbowały stworzyć władze Kościoła katolickiego, i tak biskup diecezji kujawsko — kaliskiej wydał swoje własne odezwy do "ludu wiernego", i do duchowieństwa na podległym sobie terenie, a także stworzył specjalny program modlitw za ojczyznę (podobnie postępowano i w innych regionach, m.in. w Płocku). Szczególne obowiązki spadły na duchownych, którzy mieli dawać własną osobą przykład godny do naśladowania i zajmować się wspieraniem moralnym zarówno walczących, jak i całej ludności cywilnej, podnosić moralne i pobudzać ducha walki w jak najszerszych rzeszach wiernych , o czym świadczyć może fragment odezwy " ... Niech się znajdzie Waszej pieczy powierzona jedna dusza, któraby pozostawała dla świętej sprawy obojętna...".

     W działaniach na tym polu nie były bierne także władze miejskie oraz organizacje, jak chociażby Włocławski Komitet Obrony Narodowej (KON), czy Pogotowie Wojenne Ziemi Kujawskiej (późniejszy Włocławski Oddział Polskiego Czerwonego Krzyża), które z jednej strony nawoływały  do zachowania spokoju,a z drugiej wzywały do zaangażowania się w pracach na rzecz zagrożonej niepodległości państwa polskiego.

     Propaganda, której podstawowymi formami były plakaty i artykuły prasowe (chociaż na przykład KON organizował liczne wiece, w trakcie których przedstawiono aktualną sytuację na froncie oraz nawoływano do wstępowania do armii i wspomagania finansowego i materialnego wojska), prowadzona była wraz z upływem czasu na coraz szerszą skalę. Odwoływano się (tak jak w przypadku odezw władz centralnych) do sumienia obywateli, patriotyzmu i woli walki z zaborcami (sięgając czasów najazdów tatarskich). Nie szczędzono również obraźliwych epitetów pod kierunkiem wroga, a sformułowania typu:  "krwiożerczy odwieczny nasz wróg", "dzikie hordy azjatycko-bolszewickie", "barbarzyńskie hordy, były czymś normalnym i codziennym.

     Wszystko to, także coraz częstsze doniesienia o sukcesach wojsk bolszewickich i stopniowo zwiększający się od drugiej połowy lipca napływ uchodźców ze Wschodu sprawiały, że szybko wzrastało zainteresowanie wśród mieszkańców miasta sprawami wojny. Do wielu z nich trafiały odezwy, czego konsekwencją były liczne zgłoszenia do wojska, lub do tworzonej w początkach sierpnia Straży Obywatelskiej (SO), komendantem której został Franciszek Konwicki — naczelnik Straży Ogniowej ( już na pierwszym posiedzeniu komisja zakwalifikowała do SO 180 osób), oraz składanie ofiar pieniężnych i materialnych na rzecz zaopatrzenia wojska. Zachowanie takie było widoczne zarówno wśród zwykłych mieszkańców, jak i wśród autorytetów lokalnych, m.in. do wojska na ochotnika zgłosił się wiceprezydent Jerzy Bojańczyk, a 9 lipca urzędnicy i urzędniczki Starostwa Powiatowego oraz Sejmiku Włocławskiego, którzy w wyniku podjętych zobowiązań, gremialnie oddali się do dyspozycji Rządu i wyrazili gotowość wstąpienia do polskiej armii. Rada Miejska miasta Włocławka popierała i wspierała tego typu inicjatywy, czego dowodem było uchwalenie 9 lipca pomocy finansowej rodzinom urzędników, którzy zgłosili się do wojska na ochotnika. Rada Miejska deklarowała solidarność i poparcie dla wszelkich decyzji KON oraz wspomagała finansowo SO.

     Nie wszystkich obywateli udało się jednak przekonać do poświęceń, znaczna część mieszkańców obojętnie przechodziła obok apeli, zachowując bierność i przyjmując postawę wyczekiwani. Takie zachowanie wywoływało konflikty społeczne, czego dowodem mogą być liczne skargi napływające na przykład włocławskiej prasy, na łamach której wyrażano się o takich ludziach lekceważąco, zalecając przy tym izolowanie ich w życiu towarzyskim, wpisywanie "do czarnej księgi", jawne okazywanie niechęci i swej dezaprobaty. Skarżono się także na nieznanych "przestępców", którzy notorycznie zrywali patriotyczne odezwy, oraz donoszono o nieetycznym zachowaniu niektórych działaczy, w tym m.in. jednego z członków KON, który podczas wieców ze swym udziałem miał namawiać chłopów do nie oddawania broni po wojnie, aby po odparciu bolszewików zrobić porządek w wewnątrz kraju.

     Policja państwowa także aktywnie pracowała i zwalczała przejawy wszelkiej działalności antypaństwowej, m.in. w lipcu przeprowadziła szereg rewizji zarówno w siedzibach organizacji, jak i w mieszkaniach prywatnych osób podejrzanych o przekonania lewicowe i działalność komunistyczną. Dokonano szeregu aresztowań, znaleziono sporo odezw komunistycznych oraz broń i materiały wybuchowe. Nie wiadomo jednak do końca czy akcja ta była spowodowana wzmożoną aktywnością tych organizacji, zmierzającą do przygotowania jakichś akcji dywersyjnych, które miały być przeprowadzone w momencie ataku bolszewików, czy też bardziej akcją o charakterze profilaktycznym.

     Ogólnie jednak poza tymi incydentami i wzrastającym zainteresowaniem wojną, miesiąc lipiec we Włocławku upłynął spokojnie.

     Przygotowania do obrony przeprawy przez Wisłę we Włocławku, podobnie jak w przypadku innych miejscowości, rozpoczęto bardzo późno. Pierwsze decyzje o rozpoczęciu prac fortyfikacyjnych podjęto dopiero w ostatnich dniach lipca. Według tych ustaleń obowiązkiem udzielenia pomocy władzom wojskowym obciążono prezydenta miasta ( w trakcie jego nieobecności cały ciężar prac spoczywał na Magistracie i Radzie Miejskiej), który miał zorganizować i dostarczyć potrzebną siłę roboczą, sprzęt i narzędzia. Magistrat miasta Włocławka pierwsze pisemne zalecenia w tej sprawie otrzymał od Starostwa Powiatowego w dniu 4 sierpnia. Z pisma tego wynikało, że Kierownictwo Robót Fortyfikacyjnych zaleciło, aby na 5 sierpnia rano wyznaczono 300 ludzi, którzy wraz ze sprzętem mieli stawić się w Szpetalu Dolnym u kierownika robót. Następnego dnia, również za pośrednictwem Starostwa, Magistrat otrzymał polecenie, aby codziennie wyznaczał taką samą liczbę ludzi do robót fortyfikacyjnych ( 12 sierpnia wymaganą liczbę zwiększono do 500 osób). Magistrat miasta Włocławka zlecił policji werbunek robotników, za co zresztą Rada Miejska miała doń duże pretensje, że zamiast wydać odezwę do mieszkańców o konieczności poświęcenia swej pracy wysługiwał się policjantami.

     Całe przedsięwzięcie zorganizowania obrony przedmościa na prawym brzegu Wisły było od samego początku źle zaplanowane i prowadzone. Między innymi długość umocnień była źle obliczona (około 12 km), zarówno z powodu braku żołnierzy na jej obsadzenie, jak i braku czasu na jej wykonanie. Liczono na duże i wczesne posiłki, tymczasem w momencie podejścia wroga do linii obrony, siły polskie były wciąż niewystarczające.

      Budowy tych fortyfikacji nie zakończono, na co złożyły się, oprócz braku czasu, także inne czynniki, a w szczególnie brak sprzętu i rąk do pracy. Kierownictwo robót wciąż narzekało, w korespondencji kierowanej do Starostwa, że mimo zaleceń i rosnącego niebezpieczeństwa nie można zebrać odpowiedniej liczby robotników. W dniach bezpośrednio poprzedzających atak bolszewików, pracowników było niewielu, nie pomogło przykładne i wzorowe zachowanie Rady Miejskiej, która mocą swej uchwały z dnia 9 sierpnia udała się w pełnym składzie w środę 11 sierpnia (i to już od godziny 6.00 rano) na miejsce prac, aby wziąć udział przy kopaniu rowów.

     Można byłoby się zastanawiać co było przyczyną tak niechętnego udzielania się w tych pracach mieszkańców Włocławka. Przyczyn zapewne było kilka, ale jedną z najważniejszych był fakt, iż praktycznie całość kosztów tych robót ponosili pracujący. Zarówno Magistrat, jak i władze wojskowe nie posiadały wymaganego sprzętu i nie podejmowały zbytnich działań zmierzających do ich zdobycia. Do tego należałoby dodać jeszcze fakt niechętnego zwalniania do tych robót zbyt dużych grup pracowników przez włocławskie zakłady przemysłowe. Przedsiębiorcy byli wprawdzie świadomi niebezpieczeństwa i robili wszystko aby pomóc w przygotowaniach obronnych, to jednak ze zrozumiałych względów nie mogli pozwolić na sparaliżowanie prac swych firm.

     W pierwszej dekadzie sierpni we Włocławku można było wyczuć rosnącą atmosferę zaniepokojenia i nerwowości, którą potęgowały doniesienia z coraz bliższego frontu oraz świadomość słabości planu obrony miasta. Powstający chaos powodowany był również napływem coraz większej liczby uchodźców, na przyjęcie których Włocławek, zarówno pod względem sanitarnym, jak i materialnym, nie był przygotowany. Wśród przybyszów ze Wschodu było wielu urzędników, policjantów, którzy nie posiadali uprawnień opuszczenia swoich dotychczasowych stanowisk. Rada Miejska miasta Włocławka wyraziła swoją dezaprobatę w stosunku do tych zachowań, uchwalając  (12 sierpnia) skierowanie do władz wojewódzkich wniosku o karanie urzędników, którzy opuścili swe stanowiska bez zezwolenia. Ponadto zwrócono się do władz centralnych z żądaniem przymusowego wcielania tych ludzi do armii, a Magistratowi polecono nie przydzielać im mieszkań. Wraz z uchodźcami musiały napływać różne, mniej lub bardziej zgodne z prawdą, wieści mówiące o sukcesach bolszewików i o ich barbarzyńskim zachowaniu wobec ludności na zajętych terenach, które przyjmowane były przez mieszkańców z trwogą i przerażeniem.

     Mimo tych trudności widoczne było coraz większe zaangażowanie władz miejskich i różnych organizacji w pracach nad przygotowaniem miasta do obrony.Odnotowano coraz więcej zgłoszeń do ochotniczej armii i darowizn pieniężnych na cele wojskowe. Na zebraniu członków Towarzystwa Wioślarskiego w dniu 11 sierpnia omawiano m.in. sprawę swego wstąpienia do armii. Utworzono zespół sanitariuszy, który Magistrat, zgodnie z zaleceniem Rady Miejskiej, zaopatrzył w trzydzieći par noszy.

     Konflikty społeczne, mimo powagi chwili, wciąż jednak istniały i przybierały coraz ostrzejsze formy. Zdarzały się bowiem przypadki dezercji kradzieży (których autorami często byli żołnierze) oraz ekscesy antyżydowskie (nawet przy wspólnie prowadzonych pracach fortyfikacyjnych), których powodem była m.in. plotka o ty, że Żydzi mieli przygotować kwiaty na powitanie bolszewików.

     Analizując ówczesną sytuację, można wnioskować, że w niedzielę 15 sierpnia 1929 roku, czyli w dniu poprzedzającym atak bolszewików na Włocławek, którego mieszkańcy jeszcze w tym dniu uczestniczyli w obchodach Święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, generalnie nie był przygotowany do obrony . Fortyfikacje na prawym brzegu rzeki były niedokończone, wykonane pośpiesznie i wadliwie oraz obsadzone niewystarczającą liczbą żołnierzy (mimo przybycia w tym dniu nielicznych posiłków). W samym mieście oprócz niewielkich umocnień przy wylocie mostu i jego zaminowaniu (które i tak było praktycznie bez znaczenia, gdyż obrońcy nie doczekali się aparatu potrzebnego do detonacji ładunków), nie istniały inne fortyfikacje. Załoga, która miała bronić miasta, podobnie jak i załoga przedmościa, była nieliczna i złożona w dużej części z ochotników (13 sierpnia łącznie było 1341, a w chwili natarcia 16 sierpnia , liczba ta wzrosła do 1925). Większość z nich otrzymała broń dopiero 16 sierpnia, nie umiała się z nią obchodzić, a także nie była przeszkolona na wypadek działań wojennych.

dr Tomasz Dziki "Sierpień 1920 roku we Włocławku w świetle źródeł archiwalnych" WTN 2000