Obrona Miasta Włocławka 16 — 19 sierpnia 1920 roku

    Dla mieszkańców miasta 16 sierpnia nie różnił się od innych dni, i nic nie wskazywało na to, że będzie to jeden z najtragiczniejszych dni w dziejach Włocławka. Tymczasem już 14 sierpnia miały miejsce pierwsze potyczki między bolszewikami i polskimi obrońcami przedmościa. Decydujący atak na polską linię obrony nastąpił jednak dopiero tuż przed południem, w poniedziałek 16 sierpnia. Bolszewicy, po wcześniejszym wyszukaniu słabych punktów umocnień, przypuścili decydujący atak i po krótkotrwałych walkach przełamali linię obrony w jej nasłabszym punkcie (zachodni odcinek) i już około godziny 12.00 opanowali prawobrzeżny wylot mostu.

     Na widok uciekającej przez most garstki polskich żołnierzy oraz goniących ich żołnierzy rosyjskich, wojska zgromadzone na lewym brzegu rzeki rozpoczęły nieplanowany i bezładny odwrót. W samym mieście komunikat policyjny ( nieustalonej treści) oraz sprawdzona, ale szybko rozprzestrzeniająca się informacja, o tym że bolszewicy zdobyli już most i przyczółek na lewym brzegu, spowodowały wielką i nieopisaną panikę. Na ulicach miasta powstał chaos, ludzie przerażeni, nieraz niekompletnie ubrani, uciekali, albo chowali się do piwnic, przeraźliwie krzyczeli, pośpiesznie zamykano sklepy. Zamęt, przerażenie i bezradność wśród mieszkańców musiał pogłębiać widok, żołnierzy — ochotników, którzy zamiast ich bronić, uciekali, wywracając furmanki wojskowe z żywnością i sprzętem. Taki obrót sytuacji sprawił, że niemal wszyscy uwierzyli w to że Rosjanie zdobyli most i są już w mieście. Atmosfera zamętu i paniki zapanowała wszędzie i udzieliła się praktycznie wszystkim, doprowadzając do dramatycznych dla miasta zdarzeń, z których szczególnie niebezpiecznym była panika i ucieczka z miejscowego więzienia większości więźniów, wśród których byli aresztowani za działalność wywrotową, jak i pospolici przestępcy.

     W tych niezwykłych chwilach dowodzącym obroną miasta udało się zebrać zaledwie kilka małych grup żołnierzy, z którymi pospiesznie zorganizowali dość chaotyczną, ale jak się okazało później, wystarczającą i skuteczną obronę mostu. Podpalono jedno przęsło i rozpoczęto, z kilku punktów jednocześnie (m.in. z okna pałacu biskupiego), gwałtowny ostrzał. Oddział bolszewickiego wojska, który wtedy zaatakował most był, na szczęście dla Włocławka, nieliczny i musiał się wycofać pod polskim ostrzałem.

     W tym momencie można byłoby się zastanowić nad przyczyną powstania w mieście zamętu. Przecież już kilka dni wcześniej było niemal pewnym, że atak na Włocławek będzie miał miejsce, a 14 sierpnia można było przująć, że szturm nastąpi nazajutrz, tj. 15 lub dzień później 16 sierpnia ( a więc było sporo czasu na psychiczne przygotowanie ludności. Głównym czynnikiem, który zadecydował o takim obrocie sprawy było niedoinformowanie obywateli miasta. Otóż ani władze miejskie, dowództwo wojskowe, ani też lokalna prasa nie informowały mieszkańców o faktycznej sytuacji jaka istniała na froncie w dniach bezpośrednio poprzedzających atak. Właśnie ten czynnik spowodował, że atak bolszewików w poniedziałek 16 sierpnia był kompletnym zaskoczeniem. Wprawdzie ludność miasta zdawała sobie sprawę z pewnych słabości w systemie obronnym i wiedziała, że wróg systematycznie zajmował coraz bliższe miejscowości za Wisłą, to jednak w atmosferze nerwowości do końca wierzono, że za chwilę a może za dzień wojsko polskie pokona najeźdźcę, co zapobiegnie szturmowi Włocławka. Natomiast mieszkańcy miasta nie wiedzieli, że 16 sierpnia rozpoczął się, decydujący szturm na linie obronne, a nikt nie wyprowadził ich z błędu.

     Tak więc wytworzyła się bardzo dziwna sytuacja, bo z jednej strony, w dniach 15-16 sierpnia cała społeczność zamieszkująca miasto powinna zdawać sobie sprawę z zagrożenia i być przygotowana na to, że w każdej chwili może nastąpić atak, a z drugiej strony pierwsze strzały i widok wrogiego wojska na moście były kompletnym szokiem. Taki przebieg wydarzeń był zresztą zaskoczeniem nie tylko dla cywilów, ale również dla żołnierzy, którzy ze zdziwieniem przyglądali się akcji rozgrywającej się po drugiej stronie rzeki.

     Jak już wspomniano wyżej, bolszewicy zaatakowali most zbyt małymi siłami, a po wycofaniu ograniczyli, się do krótkiego ostrzału oraz skoncentrowali się na walce, z pozostałymi na prawym brzegu rzeki, obrońcami przedmościa. Czas ten pozwolił na opanowanie sytuacji w mieście i przygotowanie go do obrony. Dzięki trzeźwości umysłu dowódców wojskowych, m.in. pułkownika Wojciecha Józefa Gromczyńskiego, udało się zebrać żołnierzy, umocnić wylot mostu, wykopać rowy strzeleckie wzdłuż brzegu Wisły na ulicy Bulwarnej oraz utworzyć sprawne zaplecze medyczno — zaopatrzeniowe. Odważniejsi przedstawiciele ludności cywilnej, m.in. wiele kobiet, a także i młodzieży, podjęli się prac pomocniczych.

     Gwałtowny szturm wojsk bolszewickich nastąpił po zapadnięciu zmroku, po wcześniejszym bardzo silnym bombardowaniu miasta. Wówczas bolszewicy próbowali zdobyć most, rzucając nań znaczną liczbę wojska. Obrońcy zmuszeni zostali do ostatecznego zniszczenia mostu. Podpalenia dokonał wraz z garstką żołnierzy, po bohaterskiej akcji, podoficer Wacław Cichocki. Było to zadanie bardzo trudne, gdyż z braku aparatu do detonacji ładunku musiano pod ostrzałem wroga podpalić, wcześniej przetransportowane na most, beczki ze smołą i benzyną. Rosjanie zmuszeni zostali do zrezygnowania ze zdobycia mostu, ale za to w znacznym stopniu wzmogli bombardowanie miasta. Kanonada trwała do około godziny 23.00 i była bardzo tragiczna w skutkach, gdyż to właśnie w ten wieczór, oprócz zniszczenia mostu, całkowicie spłonął pałac biskupi, ucierpiała katedra i wiele innych budowli.

     Po trzech godzinach przerwy, tj. około 2.00, napastnicy znów rozpoczęli niszczące bombardowanie, po zakończeniu którego nastąpił względny spokój aż do wieczora 17 sierpnia. W trakcie tego ostrzału z karabinów i dział na miasto spadały bardzo duże ilości pocisków wyrządzając kolejne szkody.

     Mimo trudnych chwil obrona Włocławka zaczęła odtąd przebiegać coraz sprawniej. Do miasta przybywały nowe posiłki, m.in. w obronie wziął udział pociąg pancerny "Kaniów". Na podkreślenie zasługiwała postawa ludności cywilnej, która mimo zagrożenia pracowała w służbie medycznej, czy zaopatrzeniowej, na przykład przy roznoszeniu posiłków, które przygotowywane były w budynku seminarium duchownego. Jednakże dowództwo bolszewickie już 17 sierpnia rano podjęło decyzję o przystąpieniu we wsi Działy do budowy pontonów i tratew i przygotowaniu przeprawy przez rzekę ( w tym celu skonfiskowali z majątku w Szpetalu i pobliskich gospdarstw wszystkie wrota do stodół), o czym włocławianie dowiedzieli się dopiero później.

     Przekonanie o słabszej sile wroga i niemożliwości zdobycia przez niego miasta dawało coraz silniejszą wiarę w zwycięstwo. Z upływem czasu obrońcy zaczęli czuć się coraz pewniej i, po znacznie spokojniejszych dniach ( 18 sierpnia i nocy z 18 na 19), przestali ograniczać się tylko do wyczekiwania na strzały ze strony wroga, ale przystąpili też do akcji zaczepnych. Niektóre z nich były wręcz brawurowe, m.in. 19 sierpnia w biały dzień dwóch śmiałków przebranych w ubrania cywilne przepłynęło rzekę, w trakcie przeprawy nawiązało migowy kontakt z kozakiem stojącym na warcie, a następnie po wylądowaniu na drugim brzegu zabili go, i niemal nie postrzeżeni wrócili do miasta (strzały do nich padły dopiero w momencie gdy już byli przy lewym brzegu Wisły.

     Tym dwom osobom udało się przeżyć i wrócić, ale było wielu bohaterów, którzy przypłacili swój udział w walce życiem, m.in. Julian Kalinowski, albo zdrowiem, jak 17-letnia uczennica jednego z miejscowych gimnazjów — Irena Jankowska, która od początku walk, nawet podczas najsilniejszych bombardowań donosiła posiłki żołnierzom, i już pod koniec obrony, 18 sierpnia została raniona przez odłamek granatu, w efekcie czego straciła nogę. Mimo wielu tak tragicznych wydarzeń inni nie zrażali się i wciąż stali na swych posterunkach:lecząc i pomagając rannym, donosząc posiłki (jedzenie dostarczono pod gradem kil nawet Wacławowi Cichockiemu i jego towarzyszom, będącym na moście i czekającym na rozkaz podpalenia go), czy zajmując się, zaopatrzeniem i wydawaniem środków opatrunkowych i żywnościowych, m.in. członkinie Włocławskiego Pogotowia Wojennego Ziemi Kujawskiej.

     Mimo że impet bombardowań znacznie osłabł i 19 sierpnia odnotowano tylko próby ostrzelania mostu kolejowego na rzece Zgłowiączce i pociągu pancernego "Kaniów", to jednak obrońcy Włocławka, nie wiedząc o tym, że dowodzący wojskami bolszewickimi Gaj -Chan otrzymał już dzień wcześniej rozkaz wymarszu spod Włocławka w kierunku Płocka, z wielkimi obawami oczekiwali wieczoru myśląc, że bolszewicy przystąpią do kolejnych, niszczących akcji. Jednak gdy wieczorem atak nie nastąpił, dwudziestoosobowa grupa ochotników przedostała się na drugi brzeg rzeki, aby sprawdzić czy przypuszczenia o tym, że Rosjanie wycofali się, były słuszne. Kiedy stwierdzono brak wojsk bolszewickich bezwłocznie dokonano przeprawy wojska i rozpoczęto akcję pościgową.

sierpie_1920

 

dr Tomasz Dziki "Sierpień 1920 roku we Włocławku w świetle źródeł archiwalnych" WTN 2000